poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Otwarta edukacja

Koalicja Otwratej Edukacji to porozumienie pozarządowych organizacji oraz instytucji działających w zakresie edukacji, nauki i kultury. Celem koalicji jest przede wszystkim udostępnienie materiałów, czyli otwartych zasobów edukacyjnych. Materiały mają być dostępne w otwartej formie i powinny gwarantować odbiorcom wolność wykorzystywania i odtwarzania utworu czy też dzieła.Koalicja jest przede wszystkim odpowiedzialna za promowanie otwartej edukacji na terenie Polski. Jak piszą na swojej stronie "różnorodne konferencje, seminaria i warsztaty (...) mają na celu wzmacnianie współpracy pomiędzy organizacjami zaangażowanymi w otwarte projekty i tworzenie otwartych treści edukacyjnych". Projekty Koalicji Otwartej Edukacji to m.in.:

-Wolne Podręczniki


-Szkolna Biblioteka Internetowa Wolne Lektury


-Czytamy słuchając


-Otwórz książkę


-Wikipedia


Przedstawione projekty są zarówno organizowane z inicjatywy wspólnej Koalicji, jak i przez poszczególnych członków Komisji.


Wolne podręczniki to projekt realizowany przez Fundację Nowoczesna Polska. W ramach tego projektu powstają otwarte książki opracowane przez nauczycieli. Główną argumentacją Fundacji jest stwierdzenie, że to nauczyciele najlepiej wiedzą co powinno znaleźć się w podręczniku oraz w jaki sposób powinien być on zbudowany. Witryna wiki,na której pracuje społeczność tworząca podręczniki, umożliwia wspólne pisanie, komentowanie oraz poprawianie podręcznika. Wszystkie zamieszczone materiały na stronie są dostępne za darmo. Każdy może ją pobrać, wydrukować czy powielić. Z wiadomości dostępnych na stronie dowiadujemy się, że pracuje się głównie nad zagadnieniami z matematyki, fizyki, geografii, angielskiego, muzyki oraz informatyki.




Projekt Lektury Szkolne realizowany jest również przez Fundację Nowoczesna Polska. Biblioteka internetowa działa już od czterech lat oraz daje nam możliwość korzystania z tekstów lektur szkolnych polecanych przez MEN. Co ważne, są one opracowane, opatrzone komentarzem oraz dostępne w wielu formatach, a przede wszystkim można je bezpłatnie przeglądać, ściągać i udostępniać innym. Uważamy, że jest to bardzo dobre rozwiązanie, jednakże boimy się, że dzieci zamiast szkolnej biblioteki wybiorą tą internetową albo przedmiotem zainteresowania staną się jedynie komentarze i opracowania pod tekstem.




Kolejny projekt Czytamy słuchając został stworzony by uczniowie i nie tylko mogli przez internet oraz w bibliotekach bezpłatnie korzystać z nagrań audiobooków tekstów lektur szkolnych. Nagrania te w większości są realizowane przez aktorów i reżyserów ze Stowrzyszenia Twórców Sztuk Wszelkich im. S.I.Witkiewicza. Odtwarzanie audiobooków jest możliwe w formie MP3, Ogg i systemie DAISY dla osób niedowidzących i niewidomych. W projekcie są też możliwe szkolenia nauczycieli szkół dla osób niewidzących o wykorzystaniu nowych metod w edukacji. Na stronie internetowej istnieją nagrania, takich autorów jak: Henryk Sienkiewicz, Adam Mickiewicz, Bolesław Leśmian czy Hans Christian Andersen. Cały projekt został dokonany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.


Ostatnim omawianym przez nas projektem są Wolne Okładki. Jest to projekt kulturalno-edukacyjny, składający się z kilku powiązanych ze sobą części. Polega on na poszczególnych etapach, m.in.: szkoleniach o edukacji medialnej, w następnej kolejności ogólnopolski konkurs na najlepszą okładkę, wystawa prac, a w końcowym efekcie, co jest głównym założeniem idei projektu, stworzenie okładek do biblioteki internetowej Wolne Lektury.




http://www.nowoczesnapolska.org.pl/

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Internetowa rewolucja

Zastanawialiście się kiedyś czy mamy do czynienia z Internetową rewolucją? Co tak naprawdę to pojęcie oznacza? Dlaczego na terenie Uniwersytetu Gdańskiego studencie mieli styczność z przedstawicielami Google?

  Nasza mała przygoda z Google rozpoczęła się już rano (5 kwietnia 2011 roku) ,po wejściu na teren Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego. Musimy przyznać że całe to zamieszanie(zwłaszcza ze znalezieniem sali wykładowej) było dosyć przytłaczające. Widziałyśmy wielu ludzi z plakietkami i koszulkami Google, ale wciąż jeszcze nie wiedziałyśmy o co w tym całym zamieszaniu chodzi. Sprawa wyjaśniła się dopiero na ćwiczeniach z edukacyjnego zastosowania komputerów. Po zarejestrowaniu się i otrzymaniu naszej plakietki z imieniem i nazwiskiem mogłyśmy wejść na teraz imprezy zamkniętej jaką była Internetowa rewolucja.

Ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu(i radości)  mogłyśmy rozpocząć "zwiedzanie" od relax zone (catering). W naszym uniwersyteckim bufecie oprócz drobnej przekąski, widziałyśmy również wstępny pokaz tworzenia różnych wariantów grafiki Google. Tym razem były to dwie urocze myszki;) Nie do końca jednak rozumiemy, w jakim celu został umieszczony ekran, który działał dokładnie jak kamera, ukazując nam osoby wchodzące do bufetu.

 Po wstępnym zapoznaniu się z kartą dań udałyśmy się do strefy "wsparcia". Tam, od jednej z pracownic Google", dowiedziałyśmy się jaka jest oferta Google dla studentów. Wstępne aplikacje można składać na czwartym oraz piątym roku studiów. Jeżeli jesteście zainteresowani, więcej informacji znajdziecie na stronie www.google.com/students. Informacje o całym projekcie znajdziecie na stronie www.DniRewolucji.pl.

Ze względu na szeroką ofertę wykładów, postanowiłyśmy również uczestniczyć w jednym z nich.
Proponowane wykłady dla wszystkich to:
* Rewolucja w wyszukiwarce-jak szukamy w 2011?
* Ty plus Internet to więcej niż przypuszczasz
*ROI, CPC, CTR-o co chodzi? Reklama w Internecie
*Internet i co z tego?
Proponowane wykłady dla studentów przedstawiają się następująco:
*Google jako pracodawca. Kultura, wartości firmy, rekrutacja
*Życie inżyniera w Google
Na wykładzie "Ty plus Internet to więcej niż przypuszczasz" dowiedziałyśmy się m.in. tego jak skutecznie sprzedawać w Internecie. Przedstawione zostało zestawianie różnych typów konsumenta oraz zostały udzielone wstępne wskazówki co do nazwy strony.

Pozostałe atrakcje, które oferowała nam firma Google to m.in. możliwość korzystania z serwisu Google maps oraz przeprowadzenie wywiadu z nami, a następnie umieszczenie go na Youtube.

Uważamy, że takie akcje są jak najbardziej potrzebne, jednakże nie jesteśmy pewne czy na terenie Uniwersytetu Gdańskiego powinny odbywać się imprezy zamknięte. Naszym zdaniem każdy student powinien mieć automatyczną możliwość uczestnictwa lub też powinien być łatwiejszy dostęp do informacji o rejestracji.

źródło: http://www.univ.gda.pl/pl/?id_wyd=4059

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Reklamowanie jedzenia i otyłość

Połowa wyświetlanych w telewizji reklam dotyczy żywności, najczęściej tej dla najmłoszych członków społeczeństwa. To na nich reklamy mają największy wpływ, a rodzice nie mogą się oprzeć prośbom ich pociech. Jak reklamy oddziałują na dzieci i czy jest to szkodliwe? Postaramy się tego dowiedzieć.


Najbardziej w reklamach przemawiają do dzieci występujące tam postacie z bajek, mnóstwo efektów specjalnych, ulubieni aktorzy z seriali dziecięcych, a także miła muzyczka. Pobudza to wyobraźnię dziecka, ale nie tylko, pobudza również ślinianki, które domagają się jedzenia, najlepiej tego, które właśnie było reklamowane. To pierwszy krok do otyłości. Jeśli rodzice będą się godzić na zachcianki dzieci i kupować polecane produkty w dużych ilościach to zrobią w ten sposób swoim dzieciom tylko krzywdę zamiast dobrego uczynku. Reklamowana żywność staje się czymś ważnym dla dziecka, identyfikuje się ono z postacią reklamującą, chce być taka jak ona, wesoła, tryskająca życiem, bo zjadła np. coś słodkiego.

To właśnie z reklam dzieci i dorośli dowiadują się o istnieniu takich, a takich produktów. Nawet szkoły, środki komunikacji miejskiej, kina i uliczne billboardy reklamują niekoniecznie zdrową dla dzieci żywność. Sponsorują to koncerny spożywcze, dzięki czemu powyżej wymienione miejsca nie mają nic przeciwko zamieszczanym tam reklamom. Z tego też powodu w sklepikach szkolnych można znaleźć fast-foody. Sprzyjają temu także popularne gry komputerowe zamieszczone na stronach koncernów spożywczych, które tym o to sposobem jeszcze bardziej zachęcają do zakupu.

Fakt, że dzieci większość drobnych, zapychających posiłków spożywają przed telewizorem też wpływa na BMI. Należałoby, więc ograniczyć czas oglądania bajek wraz z reklamami (tak przy okazji). Jeśli ukazuje się na ekranie dużo reklam to niestety, ale ma to negatywny wpływ na zawyczaje żywieniowe dzieci i dorosłych. Jak głosi w swoim raporcie WHO i FAO (Światowa Organizacja Zdrowia i Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa) "reklamy adresowane bezpośrednio do dzieci mogą sprzyjać otyłości".


Pamiętajmy jednak, że największy wpływ ma rodzina oraz rówieśnicy i należy dobrze zadbać o dzieci, ale także i o siebie. Czy zgadzacie się z tym? Oraz jak inaczej można rozwiązać nadmiar emiotowanych reklam? Mamy nadzieję, że znajdą się jakieś pomysły.


Laptopy dla pierwszoklasistów

Zgodnie z doniesieniami "Gazety Wyborczej" Rząd planuje wydać miliard złotych na netbooki dla pierwszoklasistów. Zastanówmy się czy będzie to milowy krok w naszej edukacji czy też kolejna klęska systemu szkolnictwa polskiego.


Po pierwsze zauważmy, że owe laptopy mają kosztować około 400zł. W takim razie jak taki sprzęt ma poprawnie funkcjonować? Czy jest to w ogóle możliwe? A może to rodzice będą musieli płacić za dodatkowe aplikacje? Najlepszym przykładem na to, że pomysł wydaje się niewłaściwy lub też mało dopracowany stanowią liczne pytania,które (już w tej części posta) pozostają ciągle bez wyjaśnienia. Uważamy, że takie laptopy będą bardzo często narażone na różnego rodzaju usterki. Nie wyobrażamy sobie tego, że nauczyciel prowadzący będzie musiał praktycznie co lekcje naprawiać sprzęty uczniów. Ciekawe jesteśmy czy nauczyciele będą posiadali wiedzę niezbędną do korzystania z aplikacji oraz czy w razie potrzeby będą potrafili odpowiedzieć na pytania z zakresu informatyki.

Kolejna kwestia związana jest z tym, w jaki sposób dzieci będą korzystały z laptopów. Czy w razie jakiejś nudnej lekcji, siedząc z tyłu klasy, uruchomią gry i będą tylko udawali, że pracują? Zauważmy dodatkowo, że pierwszoklasiści są zazwyczaj bardzo żywymi dziećmi. Wątpimy w to, że taki laptop nie ulegnie usterce, kiedy dziecko przewróci się (i za chwilę znowu pobiegnie z tornistrem, aby bawić się z kolegami) lub też kiedy będzie spożywało nad nim posiłki (zwłaszcza napoje).

Niewątpliwie dziecko w pierwszej klasie doskonali lub też nabywa zdolność pisania. Dopiero niedawno poznało alfabet, a już ma używać klawiatury. Nauka pisania nie służy tylko nauce samej w sobie, ale także rozwojowi manualnemu. Dziecko ćwiczy swoje zdolności, swoją mocniejszą rękę, w zależności od tego czy jest prawo czy leworęczne. Rozwija to też jedną z półkul mózgu! Jest to jeden z ważniejszych okresów w rozwoju dziecka, potem będzie już za późno. Owszem powinno się ono oswajać z klawiaturą, ale nie powinno to być głównym celem nauki w szkole. Siedzenie przed ekranem i stukanie w klawisze na pewno nie będzie dobrym sposobem na edukację. Nie można pozwolić by dzieci stały się dysgrafikami z powodu zaniedbywania pisania ręcznego.

Ważną sprawą, na którą należy zwrócić uwagę jest również to, że dzieci skupiają się wyłącznie na swoich laptopach. Staną się indywidualistami. Nie będzie miejsca na kontakty z rówieśnikami, dopiero podczas przerwy. A gdzie miejsce na prace zespołowe? Na pomoc koledze w ławce? Dzieci zamkną się we własnym świecie z własnym laptopem, a przecież nie na tym polega edukacja. W szkole podstawowej uczniowie mają uczyć się pracy w grupach, rozwiązywania konfliktów, nawiązywania znajomości. Liczy się i komunikacja werbalna i komunikacja niewerbalna. Jednak przy korzystaniu z laptopów, oba te sposoby komunikowania się mogą ograniczyć się do minimum.


Rząd w swoich planach nie określa również celów, do jakich będą służyły wspomniane wyżej laptopy. Nie wiadomo czy na mini ekranach będzie przedstawiona cała 45 minutowa lekcja czy mają one służyć tylko przy konkretnych ćwiczeniach albo może będą przedstawiały zdjęcia, mapy bądź rekwizyty, których szkoła nie zapewnia. Nie znamy konkretnych planów Rządu, nie możemy więc stwierdząc w większej mierze o pożyteczności tego pomysłu.


Ocenę pomysłu Rządu pozostawiamy Wam, czytelnikom. Sami napiszcie, co sądzicie na ten temat.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Czy mozliwe jest, aby nauka przez Internet zastąpiła szkołę?

Według wielu pedagogów Internet stanowi bardzo dobre narzędzie wspomagające edukację. Coraz szerzej spekuluje się o możliwości nauczania niektórych przedmiotów w domu przed komputerem. Czy jest to dobry pomysł?

Jak twierdzi wicedyrektor Ogólnopolskiej Fundacji Edukacji Komputerowej(OFEK) musi dojść do koegzystencji normalnego, tradycyjnego kształcenia oraz technologii cyfrowych. Uważa także, że w tym pomyśle nie chodzi o to, aby dzieci spotykały się wyłącznie w Internecie i tam wykonywały swoje zadania. Niestety nie możemy zgodzić się z tymi stwierdzeniami. Dzieci będą spędzały długie godziny przed komputerem, nie nauczą się korzystać z książek, gdyż w Internecie łatwiej wyszukać potrzebną informację. Z pewnością nie będą miały poprawnych relacji ze swoimi kolegami z klasy. Wicedyrektor OFEK twierdzi również, że wykonane zadania w Internecie, omawiane byłyby następnie w szkole. Wątpimy, aby było to możliwe w naszych szkołach. Stanowi to jedynie wizję utopijnego systemu szkolnictwa. Zadania, które mają być dokończone przez uczniów w domach, praktycznie nigdy nie są omawiane na zajęciach. Dodatkowo, dzieci mogłyby wysyłać sobie poprawne wyniki za pomocą poczty internetowej. W szkole znacznie trudniej jest wymienić się informacjami czy też prawidłowym rozwiązaniem. 

Zauważmy, że kiedy korzystamy w dużej mierze z nowoczesnych technologii w szkolnictwie, zatracamy w dzieciach wizję, że książki, encyklopedie, słowniki są już nam niepotrzebne. Istnieje tylko świat komputerów i sprzętów multimedialnych. Odwracamy się od tradycji. Czy dziecko w takim wypadku skorzysta z biblioteki, aby wypożyczyć lekturę?


Przyjrzyjmy się słowom Lucyny Woch(dyrektor Liceum Ogólnokształcącego św. Marii Magdaleny w Poznaniu) "Wielu osobom nauka przez internet kojarzy się z wrzuceniem plików na stronę i niech uczniowie sobie biorą, co chcą. Tymczasem, platformy edukacyjne mają bardzo wiele narzędzi; tworzą swoiste środowisko, gdzie jest miejsce na umieszczanie zasobów interaktywnych, na dyskusje, prace w grupach, wymianę myśli i kontakt z nauczycielem. Dają też uczniom np. możliwość napisania pracy klasowej w domu." Uważamy, że stwierdzenia pani dyrektor w tym wypadku mogłyby być mało prawdziwe. W praktyce zapewne pliki będą jednak wrzucane na stronę, a prace klasowe pisane w domu będą niesamodzielne.

Pozostaje jeszcze jedna ważna kwestia. Czy w każdym polskim domu obecny jest komputer? Czy takie dziecko musiałoby w kafejce internetowej płacić za dostęp do zadań? Ile godzin musiałoby tam spędzić?

Czy to faktycznie dobry pomysł?

źródło: http://szkola.wp.pl/kat,108802,title,Czy-nauka-przez-internet-zastapi-szkole,wid,12793637,page,2,wiadomosc.html